W Europie i w Polsce obserwujemy stały wzrost ilości porodów rozwiązywanych przez cięcie cesarskie. Obecnie, w kraju stanowią one ok. 37%.
Wśród powodów tego wzrostu wymienia się nagłaśniane medialnie zarzuty wobec lekarzy o niewykonanie przez lekarza cięcia cesarskiego w przypadku zgonu dziecka w trakcie porodu oraz lęk przyszłych matek przed naturalnym porodem i połogiem. Mimo iż cięcie cesarskie pozostaje operacją chirurgiczną, która ma ratować zdrowie lub życie matki i jej dziecka, w Polsce powstała swoista moda na takie rozwiązanie.
„Tokofobia”, czyli strach przed porodem, w przeciwieństwie np. do Niemiec, w polskich rekomendacjach nie jest wskazaniem do zakończenia ciąży cięciem cesarskim. Jednak część Polek, obawiając się porodu, niezależnie od zaleceń medycznych dąży do rozwiązania przez „cesarkę”, a położnicy często nie oponują.
Ginekolodzy wymieniają szereg zagrożeń, mogących być następstwem cięcia cesarskiego. Zabieg może skutkować pojawieniem się powikłań śródoperacyjnych, problemów z gojeniem rany, wystąpieniem endometriozy czy zrostów w jamie brzusznej matki. Doniesienia naukowe wykazują, że wpływa negatywnie na prawidłowy rozwój somatyczny i umysłowy dziecka. Może także być przyczyną większej zapadalności na niektóre choroby w wieku dojrzałym.
Aby ograniczyć liczbę wykonywanych cięć, niezmiernie pożytecznym byłoby włączenie się mediów do szerokiego nagłośnienia niebezpiecznych następstw wykonania cięcia cesarskiego. Nie bez znaczenia jest wycena takiej procedury przez NFZ.